3b – Z Shengjin do Kanionu Ossumi – religia za Turka

Jedziemy w kierunku Kanionu Ossumi, planując dotrzeć tam po południu, ale rzeczywistość zweryfikuje te plany.

Drogę urozmaicają osiągnięcia nowej albańskiej architektury, która nawiązuje do tradycyjnych albańskich domów, amerykańskiego monumentalizmu

… albo piramidy z centrum Tirany. Jasnoniebieski kolor może być zapożyczeniem z greckiej tradycji.

Wkrótce wjeżdżamy w wiejskie pejzaże. W krajobrazie Albanii jest mało cerkwi i meczetów jeśli porównamy to z Serbią czy Czarnogórą. Co nie chciał zniszczyć Turek, zniszczył Albańczyk – ale o tym kiedy indziej.

Wracając do Turków, to Otomanie byli generalnie bardzo tolerancyjni, pozwalając każdemu wierzyć w swojego boga, czego dowodem było choćby to, że prawosławni na Bałkanach woleli być pod jarzmem muzułmańskich Turków niż katolickich Wenecjan. Turecki islam nie miał też odpowiednika inkwizycji.

W XVII-wiecznej Albanii podatek pogłówny – który płacili tylko chrześcijanie – został podniesiony tak bardzo, że islam stał się racjonalnym wyborem. Ci co przejęli islam, robili to więc zwykle z oportunizmu, aby dostać ulgi podatkowe i zostać pełnoprawnym obywatelem. Jedynie na północy, gdzie dominował wcześniej katolicyzm, Turcy wymuszali konwersje na islam, karząc tak mieszkańców za wsparcie dla Wenecjan i Świętej Ligi.

Turcy nie niszczyli świątyń, gdyż – tak jak i lokalna ludność – wierzyli, że taki czyn może sprowadzić na nich szaleństwo, kalectwo lub śmierć. Łagodnie traktowani byli również prawosławni duchowni, bo kiedy przyszło do ich karania, Turcy często ograniczali się do aresztu domowego.

Warto wspomnieć, że najlepsi osmańscy żołnierze, janczarzy (którzy oczywiście musieli przechodzić na islam), pochodzili z chrześcijańskich rodzin albańskich. Aż 30 Albańczyków dostąpiło też zaszczytu bycia wezyrem (odpowiednik dzisiejszego premiera na dworze sułtana). Ciekawe czy dzisiejsi Albańczycy w jakimś stopniu odczuwają dumę, że tak walnie przyczynili się do budowania potęgi jednego z największych imperiów w historii świata.

Trochę niesamowite jest to, że Imperium Osmańskie polegało na niewolnikach-innowiercach, aby zbudować swój sukces administracyjny i militarny. Gdzie tu miejsce dla konceptu „prawdziwego Turka” jako gwaranta optymalnego funkcjonowania państwa?

W Imperium Osmańskim funkcjonowały milety, czyli wspólnoty wyznaniowe. Był zatem milet gregoriańsko-armeński, prawosławny, katolicki, żydowski i muzułmański. W ramach własnego miletu ludność miała odrębne prawa cywilne i sądy, w które Turcy nie ingerowali jeśli tylko podatki spływały jak trzeba. Szarjat obejmował wyłącznie muzułmanów.

Szokująca może dziś wydawać się korupcja, jaka była urzędowo zapisana w cerkwi prawosławnej. Patriarchą Bizancjum zostawało się, jeśli zebrało się tysiąc dukatów, które zasilały sułtana i paszę. W latach 1595-1695 nominowano patriarchę aż 61 razy – zgadnijcie dlaczego…

Diecezje licytowano na aukcjach, popi musieli opłacać się biskupom, a ci z kolei płacili dostojnikom kościelnym z patriarchą na szczycie tej oficjalnej, korupcyjnej drabiny. Jak dorabiał się będący na samym dole pop? Jak to jak?! Monastyr wzbogacał się na cudownych obrazach, cudownych uzdrowieniach, świętych źródełkach, egzorcyzmach, płatnych modlitwach, itp. Cerkiew uciskała też chłopów wysokimi podatkami. Proceder korupcji w bałkańskim prawosławiu zaniknął dopiero na początku XX wieku.

Jak już wspomniałem, kościół prawosławny ściągał podatki i dbał o utrzymanie porządku, a także sprawował władzę sądowniczą wśród ludności prawosławnej w zakresie prawa cywilnego, a nawet w przypadku morderstw lub kradzieży, jeśli nie chodziło o muzułmanina, oraz decydował w sprawach małżeńskich, rodzinnych i handlowych.

Patriarcha Konstantynopola stał na szczycie bałkańskiego prawosławia, a sułtan rzadko ingerował w jego decyzje. Co zyskiwał Sułtan? Ano zajmując jakiś teren, turecki najeźdźca korzystał z gotowej struktury administracyjnej. Zamiast burzyć istniejący system poddaństwa, szybko zaprzęgał go do pracy na własną korzyść.

Jak kościół prawosławny uzasadniał swoją współpracę z islamskim okupantem i sukces muzułmanów? No cóż, cerkiew głosiła, że to grzechy chrześcijan sprowadziły na Bałkany karę bożą. Pocieszano się, że ostateczne zwycięstwo i tak będzie należeć do chrześcijan i wierzono w moralną wyższość prawosławia. Co ciekawe, swojego głównego przeciwnika, prawosławie upatrywało nie w islamie, ale w katolicyzmie, co podobało się też sułtanowi, który głównych wrogów miał w katolickich Habsburgach i katolickiej Wenecji (dopóki do akcji nie weszła Rosja).

Takie to i inne informacje o tych ziemiach można znaleźć w „Dzika Europa. Bałkany w oczach zachodnich podróżników.”
Autor książki, B. Jezernik, nie tylko zerka w przeszłość, ale i analizuje współczesne zjawiska, z których utkwiła mi w pamięci taka refleksja: Bałkany XX wieku redukowały liczbę budowli muzułmańskich, a Zachód Europy, ma ich z każdym rokiem coraz więcej…

Ale oto po lewej stronie drogi pojawia się kolejny ciekawy budynek: stara stacja zootechniczna, gdzie zapewne unasienniano zwierzaki zgodnie z zasadami marksizmu i leninizmu.

Przystojny pan nasiennik i skrupulatna pani nasiennikowa z listą zadań na dziś, stoją przy krowie, którą podrywa młody baran. Zapewne wszyscy są członkami Albańskiej Partii Pracy i oddają się bydlęcej rozpłodowości z umiłowania dla Partii. Z tyłu albański pasterz – stoi na straży stada, a tyłem być może strzeże granicy, bo wróg czyha. Wszyscy pamiętają gdzie znajduje się najbliższy bunkier, z którego mogliby nieubłaganym ogniem maszynowych karabinów stawić opór chińskim, radzieckim, jugosłowiańskim i amerykańskim najeźdźcom.
Tak to jakoś widzę…

CIĄG DALSZY>>>

Ten wpis został opublikowany w kategorii Albania i oznaczony tagami , , , , , , , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz