5a – Arizona, śmierć i Błagojewgrad na przedmieściach

DZIEŃ 5

Zanim przejdę do tego co przyniósł ten dzień proponuje zerknąć na kilka zdjęć z Utah i Arizony, które odwiedziłem kilkanaście lat temu. Charakterystyczne formacje, często noszące nazwę „castle rock”.

No dobra. Jeśli uwierzyliście, że to faktycznie Utah lub Arizona, to nic złego.
Takie właśnie skojarzenie przychodzi mi do głowy, kiedy widzę te skaliste wzgórza na południe od Gór Riła.

Ale, ale…
Co z hamulcami?
A czemu nie wspinasz się na Musałę tak jak planowałeś?

No dobra, to wróćmy do poranka. Godzina siódma. Obudziłem się żywy i cały koło stacji benzynowej, ale po kiepsko przespanej nocy. Najpierw wizyta na lokalnym osiedlu by uzupełnić braki w chlebie, jogurcie i innych drobiazgach. A następnie spacer po przedmieściach Błagojewgradu, bo do otwarcia warsztatu Skody na pewno sporo czasu.

Różnica cywilizacyjna między Polską a Bułgarią rzuca się w oczy przy porównywaniu elewacji na osiedlach. Ta na zdjęciu poniżej i tak nie jest najgorsza. Zwróćcie uwagę na to, że niektóre okna są częściowo zamurowane. W Polsce taka samowolka byłaby nie do pomyślenia. Zabawnie wygląda też taki blok, gdy niektórzy lokatorzy zdecydowali się położyć ocieplenie na swojej części blokowej ściany, a inni nie. U nas jest to decyzja zarządu spółdzielni: roboty oraz ich koszt obejmują wszystkich, czy chcą czy nie.

Kto nie lubi spać w aucie, może skorzystać z osiedlowego hotelu. A po powrocie pochwalić się sąsiadowi.
– Panie sąsiedzie! Piramidy już wam pokazywałem, a dziś mam zdjęcie hotelu.
– Nie no! Od razu widać, że to Egipt! Nawet otoczaki w elewacji takie fajne – jak u mnie w podmurówce!

A to autko nadal jest często spotykane w Bułgarii. Tu jest dodatkowo zabezpieczone przed kradzieżą systemem SND („Samse Nadmuchaj Dętki.”) Też byłem dumnym posiadaczem takiego pojazdu. Trzynaście lat temu.

Jest co poczytać na ścianach, słupach, witrynach sklepowych Bułgarii (ale też innych krajów bałkańskich). Na pierwszej wyprawie myślałem, że to nekrologii, świadczące o nieprzeciętnej śmiertelności ludzi na Bałkanach, ale okazuje się, że to „wspominki” przypominające mieszkańcom o osobach, które zmarły.

Wrażenie jest dosyć ponure. Wydaje się, że Bałkańczycy żyją unurzani w przeszłości i śmierci. I zapewne jakaś doza prawdy w tym jest, szczególnie jeśli porównamy ich z Czechami, którzy nie odbierają z krematoriów szczątków swoich bliskich, jakby chcąc zaprzeczyć śmierci.

Na górze każdych wspominek jest napisane ile czasu minęło od śmierci. Najkrótszy okres jaki wypatrzyłem to 3 tygodnie, a najdziwniejsze miejsce gdzie ktoś powiesił wspominki to drzwi ratusza w Błagojewgradzie. Czy ktoś kto te wspominki wieszał, sądził, że po 3 tygodniach ludzie już nie będą pamiętać o tej osobie?

Jest jakaś smutna prawda w tym wieszaniu wspominek: tyle z nas zostanie, ile inni będą o nas pamiętać. Im dłużej będą pamiętać, tym nasz ostatni ślad na tej ziemi dłużej ostanie. Jest w tym też paradoksalne zaprzeczenie silnej bałkańskiej religijności. Jeśli bowiem istnieje życie wieczne, to życie tu na ziemi jest tylko nic nie wartym mgnieniem i po cholerę po nim rozpaczać…

Takie wieszanie wspominek wydaje się mieć terapeutyczne znaczenie dla osoby pozostawionej. Kiedy odczuje napływ tęsknoty i bólu po stracie, bierze te swoje „wspominki” i wiesza, wiesza, wiesza. Przekształca swoje uczucia w fizyczną aktywność, tak jak osoba czyszcząca i dekorująca grób. Słychać we wspominkach prośbę lub rozpacz: proszę nie zapomnijcie o moim dziadku, synu, mężu, matce…

Arizona, śmierć i Bałkany:


CIĄG DALSZY>>>

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bułgaria i oznaczony tagami , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz