7d/8a – Kazimierz Mijal

Postanawiam, że postraszę nocnego gościa. Otwieram bagażnik i głośno go spuszczam, a następnie trzaskam energicznie drzwiami. Bierzemy z Moja Lepszą latarki i około minutę chodzimy po obozowisku. Potem wyłączamy światła i siadamy cicho w namiocie. Nasłuchujemy.

Może po 10, a może po 20 minutach, słyszymy odgłos zapalanego auta, które przy zgaszonych światłach cofa się kilkadziesiąt metrów i gasi silnik. Uff, przestraszył się i postanowił oddalić – tak to interpretuję oddychając z ulgą. Dobra, to znowu przez minutę hałasujmy i świecimy latarką.

Czuję, że napięcie ostatniej godziny napełnia mnie zmęczeniem. Niech się dzieje co chce: idziemy do namiotu i kładziemy się. Młotek i nóż kładę pod ręką.

Rozumuję tak:  gościu który tu przyjechał, zna to miejsce, bo przybył kiedy już było ciemno i zjechał dlatego, że chciał przenocować, albo łowić ryby, albo uprawiać seks z dziewczyną. Nie zjechał tu dla nas, bo nie mógł nas wcześniej widzieć.

Może to tylko racjonalizacje w obliczu zagrożenia. Może są niewarte funta kłaków, ale niech się dzieje co chce. Cóż jesteśmy w stanie zrobić? Zmęczenie i stres robią swoje. Zasypiam sam nie wiedząc kiedy.

/////////////////////////

DZIEŃ 16

Obudził mnie błysk latarki prosto w oczy. Jakiś wąsaty typ szarpał mnie za ramię i wtedy odruchowo sięgnąłem po młotek… Wąsacz był jednak szybszy i za chwilę leżałem obrócony twarzą w dół, z ręką wykręconą na plecach, a na moim nadgarstku zatrzasnęły się kajdanki. Po chwili i na drugim, do kompletu.

Wielki, dwumetrowy Albańczyk wyniósł mnie z namiotu. Moja Lepsza już czekała w kajdankach na zewnątrz. Olbrzym zakleił nam usta i w ciszy popchnął nas tam, gdzie wieczorem słyszeliśmy tajemniczy samochód. Opór nie miał sensu, a uciekać z unieruchomionymi rękami nie zamierzałem. Po chwili za krzakami ukazał się spory furgon do którego zostaliśmy wepchnięci. Drzwi się zatrzasnęły.

Nie minęło dziesięć minut, a otworzyły się ponownie. Teraz oprócz wielkiego Albańczyka był też mały Albańczyk, który sprawnym ruchem odkleił nam usta.
– Co jest kurwa? – zagadnąłem przyjaźnie.
– Polacy?! – wykrzyknął zaskoczony mały Albańczyk, którego w myślach zacząłem nazywać Mikrusem.
– Coś ty narobił? – Mikrus zwrócił się z wyrzutem do dużego Albańczyka – w moim słowniku funkcjonującym jako Goliat.

– Przyjechałem jak zawsze w wiadome miejsce, w wiadomym celu. Nagle zobaczyłem ludzi chodzących z młotkiem i latarkami. Przestraszyłem się i wycofałem kawałek. Może dadzą nam spokój. I faktycznie przez noc był spokój. Pół godziny temu postanowiłem, że jednak mogli poznać naszą tajemnicę i poszedłem ich pojmać. Nie wiedziałem, że to Polacy… – Goliat płaczliwie tłumaczył się Mikrusowi.

– No, nie bójcie się – rzekł pojednawczo Mikrus. – Towarzysz Bujar Nishani, a to towarzysz Stefan Füle. – wskazał na kolegę.
– Miło nam. – rzekłem kurtuazyjnie. – Ale jak to jest, że tak dobrze władacie polskim?
– Hmm, to długa historia… Krótko mówiąc, jesteśmy towarzyszami broni towarzysza Mijala i czekamy na jego powrót.
– Mijal, Mijal…? – zacząłem głośno grzebać w pamięci. No tak, Kazimierz Mijal – jedyny polski komunista z krwi i kości!

– Ale przecież towarzysz Mijal umarł w 2010! – wyrwało mi się nieopatrzenie.
– Wiemy, wiemy… – obaj Albańczycy lekko przyjęli tę tragiczną wiadomość.
– No to jak wróci jeśli umarł? – drążyłem.
– Abo to on jeden umarł, a potem wrócił… – Mikrus sparował szelmowsko.
– No może macie rację…- spasowałem.
– Co za Mijal? – zainteresowała się Moja Lepsza, upewniwszy się wcześniej, że dzieci śpią dalej w swoim namiocie.

– Towarzysz Kazimierz Mijal został towarzyszem już w czasie Drugiej Wojny Światowej pod skrzydłami Polskiej Partii Robotniczej. Po wojnie dzierżył zaszczytne stanowiska dwa: prezydenta Łodzi i szefa kancelarii samego Bieruta. I jak dodamy, że był członkiem-założycielem Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, to łatwo zdamy sobie sprawę, że to człowiek był nietuzinkowy i mógł wieść życie wygodne i w zaszczytach.

– Ale – Mikrus przerwał mi – towarzysz Mijal był przed wszystkim ideowcem. Gdy do władzy doszedł Gomułka, Mijal nie mógł przeżyć, że zarzucono podstawowe zasady rewolucji socjalistycznej, a mianowicie zaprzestano kolektywizacji i walki z kościołem. Aby bronić rewolucyjnych ideałów, Mijal krytykował Gomułkę i w 1965 roku założył Komunistyczną Partię Polski, której przewodniczącym się mianował.

Tu Mikrus zrobił znaczącą przerwę, abyśmy docenili człowieka, który miał za mało komunizmu w ramach PZPR.

– Rok później Mijal uciekł z kraju do Albanii– ciągnę dalej widząc, że Mikrus szuka chusteczki, aby obetrzeć sobie łzy wzruszenia. Co ciekawe, wyjeżdżając z Polski posłużył się albańskim paszportem, który sfałszowała dla niego albańska ambasada. Niektórzy sądzą, że działo się to za wiedzą SB, która chciała pozbyć się niewygodnego komunisty.

– I tu zaczął się piękny okres, kiedy towarzysz Mijal prowadził Radio Tirana po polsku – Mikrus już się pozbierał i raźno ciągnął dalej. – Z Tirany, towarzysz Mijal nawoływał do wprowadzenia albańsko-chińskiej wersji prawdziwego komunizmu w Polsce. To z Albanii docierały do Polski pełne otuchy słowa równające „imperializm amerykański” z „imperializmem sowieckim”.

Tak, to były piękne i straszne czasy, kiedy rzeczywistość była kabaretem. Głos Radia Tirana brzmiał w Polsce jak głos kosmitów z Syriusza – pomyślałem. Nawet Kult nie przeszedł obojętnie koło tego wydarzenia: ”Tu Radio Tirana od wieczora do rana, Tu Radio Tirana prawda płynie jak rzeka,…”

(http://youtu.be/VfRfp4PHPhY).

– Urzeczony ideami Mao, w 1978 Mijal wyjechał do Chin, ale wrócił do Polski w 1983 i rok później został aresztowany za kolportaż ulotek. – Goliat z dumą dorzucił swoją porcję życiorysu Wodza.

Tak – pomyślałem – kabaretu ciąg dalszy. Kraj dźwiga się po stanie wojennym, a tu aresztują gościa za ulotki agitujące do … prawdziwego komunizmu.

– Po kilku miesiącach wypuszczony z więzienia, Mijal o mało nie został wplątany przez władze w śmierć księdza Popiełuszki. Jeszcze trochę udzielał się w swojej Komunistycznej Partii Polski, jeszcze wspomagał siły narodowe, nacjonalistyczne, antysemickie i antyunijne, zanim umarł w 2010 roku, mając dokładnie 100 lat. – zamknąłem życiorys Mijala.

– Piękny żywot – Mikrus znowu sięgną po chusteczkę. – Właśnie w Tiranie poznaliśmy towarzysza Mijala i zapragnęliśmy wdrażać jego ideały. Od kiedy upadł reżim Hodży, ukrywamy się tu nad Vjosą i rekrutujemy. A gdy obrośniemy w siłę, i gdy Towarzysz Mijal wróci w chwale, wyzwolimy dla prawdziwego komunizmu najpierw Albanię, a potem waszą Polskę.

– Będziemy wiernie czekać. – gorąco zapewniłem Mikrusa. – A wielu już zrekrutowaliście? – zaciekawiłem się.
– Ja zrekrutowałem jego żonę, a on moją. – pochwalił się Goliat.
– No nic… Życzę sukcesów na rewolucyjnej ścieżce… My musimy już powoli budzić się i zbierać, jeśli nic nie macie przeciwko…

Do dziś nie możemy dojść z Moją Lepszą do zgody, co do tego, czy tajemniczy pojazd odjechał jeszcze w nocy zanim zasnęliśmy, czy też oddalił się podczas naszego snu. Tak czy siak, rano nie było po nim ani śladu. Jedynie młotek i nóż, położone wzdłuż materaca oraz te niesamowite drzewa, przypominały, że to naprawdę była noc strachu…


CIĄG DALSZY>>>

Ten wpis został opublikowany w kategorii Albania i oznaczony tagami , , , , , , , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz