3b – Stobskie Piramidy – wakacje w Egipcie

DZIEŃ 3 (c.d.)

Co można zrobić po trzecim piwie, zanim zmorzy mnie sen?
Opowiedzieć Wam co działo się w środku dnia, pomiędzy porannym, a nocnym Błagojewgradem.

Gdzieś w drodze do Stobskich Piramid:

Wieś Stob.
Kupuję jogurt i loda w spożywczaku. Dużo pustych półek.

Sprawdzam na opakowaniu czy w moim „kisielo mleko” znajduje się słynna bakteria Lactobacillus bulgaricus. Jest! Będę żył długo jak Bułgar pijąc sfermentowane, „skisłe” mleko, bo tym w sumie jest jogurt. Przypomina mi się żart jaki pewien Słowak powiedział mi o różnicy między Polakami i bakteriami. Te drugie mają kulturę. Żart uniwersalny: wystarczy zmienić narodowość.

Poniżej często spotykane rozwiązanie w Bułgarii: podpory na winorośl postawione na chodniku. Co na to nadzór budowlany? Czy uwzględnia to plan zagospodarowania?

Ale oto problem: nie wziąłem żadnej łyżeczki, czy łyżki, a nawet widelca! Ergo, nie ma jak dobrać się do jogurtu, który jest gęsty i sam wypływać nie chce. Gustownie zaczynam zatem wygrzebywać jogurt paluchami w otwartym na oścież aucie. I tak uderza mnie, że jestem żywą, oryginalną reklamą Polski. Po drodze zauważyłem bowiem, że oba adidasy zaczęły mi się rozpadać, a dodatkowo mam ciekawą przypadłość, że w dużym upale, gdy coś wypiję, pot natychmiast strumieniami zalewa mi twarz, oraz tworzy „jeziora” na podkoszulku. Dobra, jak się zapytają skąd jestem, to możliwości manewru są niewielkie, bo mam PL na samochodzie. Nie da się ukryć: jestem z Palestyny.

Jakiś miejscowy podjeżdża wojskową ciężarówką załadowaną konarami drzew, parkuje koło mnie i kieruje się prosto do knajpy. Potem zajeżdża gościu ze snopowiązałką, parkuje koło mnie i kieruje się do knajpy. Zaczyna się też coś dziać przed sklepem. (Uwaga, poniższe dwa zdjęcia mogą zawierać treści nieprzyzwoite – jeśli nie masz 18 lat, zamknij oczy.)

***

– Weź Pan wodę.
– Czemu?
– A bo to ponad pół godziny marszu w jedną stronę w słońcu.
– Eeee… Nie chce mi się nieść takiej dużej butelki. Dam radę. Jeszcze nie jestem taki stary.

Z biletem za 4 złote w dłoni, ale bez wody w plecaku – wbrew radzie bileterki – ruszam pod górę – ja, chojrak – na podbój Stobskich Piramid. Ruszam z parkingu, na którym są jeszcze dwa auta (Bułgarzy i Rosjanie), toi-toi i dużo betonu, oddającego bezlitośnie całe gorąco, które spływa z nieba.

***

Ten mini-kościółek poniżej upamiętnia stary, który został zburzony, gdyż Tureccy mieszkańcy skarżyli się, że chrześcijanie mogli tu podczas nabożeństw z góry obserwować muzułmańskie zagrody niczym drony. Sułtan dał jednak zgodę na budowę nowego kościoła u podnóża wzgórze i mieszkańcy przenieśli kamienie, by postawić replikę.

Droga pnie się dosyć stromo do góry z małą ilością cienia, co w samo południe jest – oczywiście – czystą przyjemnością. (Czemu ta kobieta odradzała zabranie wody?!)

Cykanie na moim aparacie w samo południe: albo pierwszy plan jasny, a drugi ciemny, albo odwrotnie. Głupi Canon, głupi…

Utrwalę te roślinki teraz, bo w powrotnej drodze będę tak zmęczony, że mi się nie będzie chciało:

No i docieram do pierwszej grupy piramid, drugie i trzeciej. Czwartej nie ma – jest przepaść.

Przy dużym świetle nie widzę na swoim aparacie kadrów, bo malutki ekran monitora jest przystosowany do zdjęć w środku, a nie na zewnątrz. Każde zdjęcie to taka randka w ciemno...

A propos randek w ciemno: byłem raz w życiu na randce w ciemno.
Znajomość z internetu – z chatu.

Na nieszczęście dla powodzenia tego związku, randka w ciemno odbyła się nie w ciemnościach, ale za dnia. (W przeciwieństwie do pierwszego egzaminu na prawo jazdy, gdy jazdy były tylko za dnia, a egzamin po ciemku. Niemal nie zabiłem instruktora i egzaminatora. Instruktorowi się należało.)

Jezu, ale tamta randka w ciemno…
Do dziś mnie otrzepuje…

Od tego momentu modus operandi był bezwzględnie jednoznaczny: najpierw wrażenia estetyczne, a dopiero potem pokrewieństwo dusz. Pomyłki nie były już aż tak bolesne.

A w oddali góry Riła czekają na swoją kolei:

Chcecie coś się dowiedzieć o piramidach?
Macie wszystko w lingua franca naszych czasów:

Na tablicy też jest element randki w ciemno. Podano tu informacje, że w dawnych czasach panna młoda była kupowana przez rodziców pana młodego i młodzi nie mogli się widzieć aż do ślubu. Oj, można potem skamienieć, można…

Jest też opisana legenda o Bułgarce, która nie mogła wyjść za ukochanego Turka z powodu różnic religijnych i rzuciła się ze skały z rozpaczy. A u nas Wanda utopiła się z przeciwnego powodu: bo musiała poślubić Niemca. Przypuszczam, że w tym drugim przypadku, pan młody był po prostu okropnie szpetny, a przez wieki patriotyczny PR wypaczył tragiczne przyczyny śmierci Wandy-Polki.

Wydaje się, że tablica mądrze radzi, aby przyjechać tu o zachodzie słońca, albo gdy świeci księżyc.

Co ciekawe, jak zwykle na Bałkanach, przypisano wielu skałom nazwy związane z weselem: ta skałka to Panna Młoda, tamta to Druhna, a ci paskudni tutaj to Teściowie, itd.

Są też „Kominy Samodiv”. Samodivy to postacie z południowo-słowiańskiego folkloru, piękne kobiety żyjące w pniach drzew. (Ale widać potrafią się też poruszać tak jak św. Mikołaj: kominami.)

Wikipedia podaje, że nazwa Samodiva/Samovila ma indoeuropejskie korzenie i znaczy „boskość”, „demon”, „dziki”, „dziewica”.

Tak się zastanawiam czy tu nie ma jakiejś sprzeczności: bo jeśli kobieta będzie dzika, to czy da radę utrzymać swoje dziewictwo? Warto też zauważyć, że chrześcijaństwo wykluczyło współistnienie w dobrej kobiecie pierwiastka „boskiego” i „dzikiego”. Nie było w historii żadnej „dzikiej”” świętej. O „demonicznej” już nie wspomnę.

Podobno Samodivy mogą uwieść mężczyznę. Przysiadam na kamieniu, czekam, czekam… Ech, prędzej poparzeń słonecznych dostanę.

Może i dobrze, że nic się nie dzieje, bo Samodiva wyciąga z takiego mężczyzny całą energię, a ten próbuje ją odnaleźć aż do śmierci z wyczerpania …

Samodivy – pozostałości trackich mitów o Odyseuszu.
I Trakowie i Odyseusz, będą nam tu, w Bułgarii, towarzyszyć.

Na końcu szlaku jest – jak wspomniałem – przepaść. I dwie Rosjanki chichrają się robiąc zdjęcia. Może któraś z nich kiedyś urodzi nowego Putina?
Co robić?! Co robić?!

***
Sąsiad: To gdzie pan sąsiedzie na tych wakacjach był?
Ty: Pod piramidami.
Sąsiad: A zdjęcia jakieś pan ma?
Ty: A proszę, tutaj…
Sąsiad: Jakieś chude te piramidy. Takie jakby zniszczone…
Ty: Ano, bo po tej rewolucji egipskiej, to je islamiści niedawno poniszczyli. Nie słyszał pan?
Sąsiad: Nie no, pewnie, że słyszałem, ale nie sądziłem, że tak bardzo…
***


CIĄG DALSZY>>>

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bułgaria i oznaczony tagami , , , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Jedna odpowiedź na „3b – Stobskie Piramidy – wakacje w Egipcie

  1. Pingback: 3a – Błagojewgrad, czyli Brazylia – Niemcy 2-14 | Zaplanuj Twoją podróż po Bałkanach

Dodaj komentarz