//Oto serbska część wyprawy tropem tureckich toalet z 2012 roku. Początek wyprawy i jej węgierski odcinek jest tutaj//
Granicę Węgry-Serbia przekraczamy w Tompa, koło Suboticy, gdzie nie ma żadnych kolejek na granicy i wjeżdżamy do Serbii. To trzynasty – miejmy nadzieję nie pechowy – kraj, który zwiedzam.
Trochę się gubimy i wskakujemy na autostradę gdzieś daleko od granicy. O dziwo baaaardzo długo nie ma żadnych opłat, aż zaczynam się cieszyć, że może je znieśli, co nie okazuje się prawdą. Wkrótce okrążamy Belgrad i już jesteśmy w Smederewie.
Twierdza w Smederewie jest zaraz przy drodze, malowniczo usytuowana u ujścia rzeki Jezavy do Dunaju, więc nie tracimy czasu szukając jej lokalizacji.
Patrząc na stan twierdzy i jej „krzywą wieżę”, możemy się zastanawiać co wygra: czas, czy kosztowny projekt rewitalizacji (4 mln euro):
Widoczek z murów twierdzy – to właśnie Jezawa wpływa do Dunaju:
Włączyłem twierdzę w Smederewie do programu zwiedzania z trzech względów.
1) W momencie gdy ją budowano, była jedną z największych w Europie (lata trzydzieste XV wieku, czyli mniej więcej w czasach po bitwie pod Grunwaldem.)
Miasto stało się wtedy po raz pierwszy stolicą Serbii, po tym jak Turcy zdobyli Belgrad (po raz drugi zostało stolicą w 1806, kiedy wybuchło Pierwsze Powstanie Serbskie). Do dziś uważa się tutejszą twierdzą za największą średniowieczną nizinną twierdzę w Europie.
2) To tutaj zatrzymał się król Polski i Węgier Władysław III Warneńczyk, gdy szedł pod Warnę, po swoją klęskę i śmierć. Podobno genialny wódz węgierski Hunyadi ostrzegał go, że nie są jeszcze gotowi, ale król nie posłuchał. Warneńczyk zawalił też w czasie samej bitwy. Hunyadi całkiem sprawnie kontrolował jej przebieg, gdy król zdecydował się na szarżę. Turcy rozbili oddziały króla, ścieli mu głowę, morale się posypały i bitwa została przegrana.
3) To tutaj nastąpił ostateczny koniec Serbii. Twierdza wytrzymała dwa wielkie oblężenia, ale nie wytrzymała zdrady bośniackiego króla (chyba ją wtedy podnajmował 🙂 ), który w 1459 sprzedał serbską twierdzę Turkom.
W kontekście faktu, że dopiero w 1459 roku upadło ostatnie państwo serbskie, czy nie należałoby trochę wybić Serbów z przekonania, że koniec Serbii nastąpił w bitwie na Kosowym Polu w 1389 roku? Jak coś się w świadomości narodowej ubzdura, to niemal nie da się tego wyplenić. Przykładem polskie przekonanie o byciu Chrystusem Narodów.
Robert Kaplan w „Bałkańskie upiory” pisze, że według serbskiej legendy, królestwo serbskie „złożyło siebie w ofierze tureckim hordom, żeby zyskać nowe królestwo w niebiosach; tymczasem tutaj, na ziemi, dzięki ofierze Serbii, Italia i Europa Środkowa mogły przetrwać i nadal się rozwijać.”
Warto, by raz na zawsze ustalić kto jest naprawdę „Mesjaszem Narodów”: czy Polska czy Serbia. A może jeszcze zgłosi się z dziesięć innych narodów? Potrzebna będzie w tej sprawie chyba decyzja Trybunału w Strasburgu: „Chrystus Narodów” – produkt regionalny i zastrzeżony. Masochistyczny urok cierpienia i korzyści bycia ofiarą…
Szukając jeszcze podobieństw do Polski: Bizancjum, bojąc się potęgi Serbów, pozwoliło Turkom na przeprawę z Azji do Europy. 100 lat później Turcy podbili i Serbów i cesarstwo bizantyjskie.
Przypomina historię Polski i Krzyżaków, prawda?
Jaki z tych wydarzeń wniosek?
Teściową trzymamy z daleka od naszych rodzinnych problemów.
Podgrodzie twierdzy było faktycznie olbrzymie: 11 hektarów otoczonych wspaniałymi murami (1, 5 km długości) i 25 wieżami. Do 1941 wszystko to było w całkiem niezłym stanie. Dopiero wtedy eksplodował tu niemiecki magazyn amunicji.
Zginęło … 2 500 ludzi, 5 500 osób zostało rannych, a z twierdzy zostało niedużo.
Zdjęcie z wikipedii, pokazujące fortecę przed wybuchem:
Twierdzę wzniesiono w dwa lata (zapewne rekord Guinnesa w tamtych czasach) i podobno użyto do zaprawy jajek, które musieli dostarczać chłopi. Zresztą co mieli robić, jeśli obowiązywał zakaz ich spożywania… Może wtedy powstało powiedzenie „bez jaj”? 🙂
Siadamy na wielkich murach i mówię swoim dzieciakom, co się tu działo, i co kryje się za tą budowlą. Inaczej będą widzieć tylko kamienie – takie same tu, jak i gdzie indziej…
Durad Branković, który twierdzę w Smederewie zbudował, gdy został właścicielem miasta Tokaj, wziął ze Smedereva szczepy winogron, by uprawiać je właśnie tam: tak narodziło się słynne wino Tokaj.
To zdjęcie wygląda jakby użyto filtra do obróbki, ale to po prostu automat źle ustawił ostrość, źle naświetlił, i wyszedł ciekawy efekt:
I jeszcze o Brankoviću: jedną jego córkę Turcy uprowadzili do haremu, dwóch synów oślepili i wywieźli do Azji, żonę podobno otruł najmłodszy syn, a sam Branković zginął w potyczce ze zdrajcami. To się nazywa barwne i ciekawe życie. Dziś trzeba sięgać po sporty ekstremalne po małą dawkę emocji…
Liczba turystów na twierdzy: kilka osób.
Happiness is easy:
Zostawiamy twierdzę (bilet ok. 8 zł na właściwy zamek, bo podgrodzie jest obecnie wielką łąką i nie ma żadnych opłat za wstęp.) Wszystkie podane na tej wyprawie ceny są za 2 dorosłych i 2 dzieci, chyba, że zaznaczono inaczej.
Ciekawa twierdza, ale dziwię się, że pominęliście Suboticę… 😉
Jakiejś selekcji trzeba było dokonać. Subotica akurat tak jest położona, że mi nocleg tam gdzieś w pobliżu zawsze wypada, więc łatwo będzie ją kiedykolwiek zrobić.
Poczepiam się.
Jeśli *ostateczny* upadek *ostatniego* państwa serbskiego nastąpił w 1459 roku, to jakiego państwa stolicą jest Belgrad?
Eee…, chyba sam nie masz wątliwości, że pisałem w kontekście „ostatnie” w dawych czasach/średniowieczu. 🙂
Choć oczywiście dla większej precyzji można by to zmienić…
W kwestii „Chrystusa narodów”… Zastanawiam się czy mesjanizm narodu polskiego nastąpił w okolicach Jagiełły,Starego czy Poniatowskiego?Czy dopiero gość,który ubzdurał sobie ,że siedzi na szczycie Europy,i drąc ryja ,zapewne zachlanego”Polska Chrystusem narodów”wprowadził w amok resztę społeczeństwa na zasadzie prania mózgu w stylu komunistycznym i faszystowskim???Wychodzi na to,że facet ten stał się protoplastą Goebbelsa,i zrył mózgi rodaków na wieki wieków.,jeśli oczywiście to jego sprawka….A tak poza tym jadę do Serbii…
Podziwiam, że po tym jak Photobucket pozbawił mnie zdjęć, chce sie komuś jeszcze to czytać. Zazdroszczę wyjazdu. Ja juz 3 lata bez Bałkanów i mi tęskno. Dużo wrażeń życzę!