2d – Kopalnia Soli w Turdzie (Salina Turda) – Startrek pod ziemią

Pewnie wiele osób zna legendę o św. Kindze przynoszącej sól z Węgier do Wieliczki. Co prawda nie jadę teraz do tej kopalni pojawiającej się w legendzie, ale widać, że transylwańska sól była dobrze znana w średniowieczu. Oto dojeżdżam do Salina Turda, czyli Kopalni Soli w Turda.

Pokłady soli sięgają tu 1200 metrów w głąb ziemi i wydostają się na powierzchnię w wyniku erozji. Sól kopali w tych okolicach już Rzymianie, ale potem niemal do XI wieku było cicho z wydobyciem (przynajmniej w dokumentach). Za Habsburgów kopalnia podlegała bezpośrednio Cesarzowi. Chodniki, które dzisiaj można zwiedzać powstały po 1690 roku. Z powodu konkurencji, już po 1840 roku Kopalnia zaczęła chylić się ku upadkowi i w 1932 ją zamknięto, by w 1992 otworzyć dla turystów.

Z ciekawostek można wspomnieć, że płaca rolnika była w tedy wyższa od płacy górnika. W czasie wojny chroniono się tu przed nalotami, a później wykorzystywano Kopalnię do … dojrzewania sera.

Kupuję bilet za 15 lei i wchodzę sam, bez przewodnika. Po kopalni szwęda się trochę turystów. Zejście na dół zapowiada charakter tego co zobaczę: coś bardziej jak film science fiction niż kopalnie Morii.

Trasa turystyczna to prawie kilometrowej długości chodnik z 1853 roku zwany Galerią Franciszka Józefa. Od niej odchodzą boczne odnogi, w których znajdują się różne drobiazgi.

Już po kilku minutach, zauważam, ze nadal jestem w podkoszulku, a tu pewnie z 10 stopni, więc przemierzam całość niemal biegiem, aby się rozgrzać.

Oglądając co tu jest ciekawego, proponuję trochę pochylić się nad Izabelą Jagiellonką, której warto się przyjrzeć, bowiem za jej życia rozpadły się Węgry i narodziło się Księstwo Siedmiogrodu, w którym przecież jestem.

1526 rok – Turcy miażdżą Madziarów pod Mohaczem. Ginie węgierski król, w miejsce którego wybrany zostaje Jan Zapolya I. Z nieznanych powodów nie brał w bitwie udziału, co być może uratowało mu życie.

Turcy – o dziwo – szybko wycofują się z Węgier, a Zapolya zostaje koronowany na króla, mimo, że aspiracje do tronu zgłaszają też Habsburgowie, którzy wkrótce zajmują część węgierskich ziem. W tej sytuacji Zapolya godzi się zostać wasalem Ottomanów, byle tylko Sułtan wsparł go przeciw Austriakom. Sulejman Wspaniały faktycznie interweniuje, ale wojna kończy się oddaniem Austrii zachodnich Węgier (tzw. Węgry Królewskie). Pozostałą częścią zarządza Zapolya (Wschodnie Królestwo Węgierskie, późniejszy Siedmiogród). Zaczyna się rozbiór kraju.

Ferdynand I Habsburg doprowadza także sprytnie do tajnego traktatu na mocy którego Jan Zapolya – formalnie wciąż król Węgier – zgadza się, że po jego śmierci, prawo do tronu węgierskiego będzie miała linia habsburska.

I tu pojawia się na scenie 20-letnia Izabela Jagiellonka, córka Zygmunta Starego i Bony Sforzy. Pupilka mamusi, świetnie wykształcona jak na owe czasy, zamiast zostać księżniczką w odległej Francji czy Włoszech, na co były realne szanse, zostaje poświęcona do wzmocnienia sojuszu z Węgrami.

Izabela Jagiellonka – z wikipedii:

Tatuś Izy, początkowo nieskory zadzierać z Habsburgami, w końcu ulega zabiegom Jana Zapolyi i w 1539 Izabela ląduje w Siedmiogrodzie jako żona faceta o 32 lata starszego, gdzie zaraz rodzi mu syna, Jana Zygmunta, który jak już wiemy, nie ma perspektyw na zostanie królem Węgier.

Gdy Jan Zapolya dowiaduje się, że urodził mu się syn, świętuje tak intensywnie, że jego słabe zdrowia pogarsza się i umiera.

Oto jest, w obcej ziemi, bez perspektyw dla siebie i syna: 21-letnia królowa z Polski. W sukurs przychodzi jej szlachta węgierska, która woli na króla Jana Zygmunta, a nie Habsburga. I tak Izabela zostaje wciągnięta w walkę o tron węgierski gdzie będzie manewrować między Habsburgami (zgodnie z tajnym układem roszczącymi sobie pretensje do tronu), Otomanami (to ich ziemie lenne) i Jerzym Utiešenoviciem, głównym doradcą zmarłego króla.

Od 1540 do 1551 Izabela jest regentką Węgier, a dokładniej – jak już wspomnieliśmy – Wschodnich Węgier, czyli Siedmiogrodu, gdyż jej syn jest małoletni i niekoronowany. Ojciec Izabeli, Zygmunt Stary nie chce udzielić córce wsparcia, a nawet wzywa do powrotu do Polski, co budzi niezadowolenie nawet w Polsce.

Wkrótce Habsburgowie uderzają na Węgry i Utiešenovic wzywa na pomoc Sułtana, który owszem, pokonuje Habsburgów, ale zatrzymuje dla siebie centralne Węgry. W 1541 Izabela musi opuścić Budę i przenieść się do Siedmiogrodu, który od tej pory także ma być lennem Sulejmana Wspaniałego. Rozbiór Węgier posuwa się zatem o krok dalej.

Izabeli nie podoba się w Siedmiogrodzie i nawet kontaktuje się z Habsburgami, aby coś ugrać w zamian za swoje opuszczenie tej krainy. Tymczasem Utiešenovic, biskup Waradynu, postanawia wypędzić Izabelę i samemu rządzić w Siedmiogrodzie z błogosławieństwem Habsburgów.

Biskup dopada królową w Alba Iulia i rozbija wojska tureckie, które Sułtan wysłał do pomocy królowej. Izabela nie ma wyboru i musi podpisać zgodę na wydanie węgierskich insygniów koronacyjnych w 1551 – co, jak już było wspomniane, nastąpiło właśnie w kościele św. Michała w Cluj Napoca. Izabela zrzeka się także praw do korony dla siebie oraz syna i wraca do Polski, gdzie ma otrzymywać od Habsburgów duże odszkodowanie w postaci ziem i pieniędzy.

Paskudni Habsburgowie pozbywają się szybciutko Utiešenovicia jako zbyt wpływowego polityka, a Izabeli nie chcą przekazać rekompensat, w obawie, że użyje ich do odbudowania swojej pozycji w Siedmiogrodzie.

Tymczasem w 1556 sejm siedmiogrodzki wzywa Królową i jej syna do powrotu, oraz wypowiada posłuszeństwo Habsburgom. Wybucha wojna domowa miedzy stronnictwem Habsburskim i Zapolyańskim, które wspierają Turcy. Ostatecznie Ferdynand II Habsburg zrzeka się Siedmiogrodu, a Izabela opuszcza Polskę i wraca do Cluj, gdzie sejm daje jej ponownie władzę regencyjną. Tyle, że teraz jej Siedmiogród jest pozbawiony centralnych Węgier przejętych prze Turków oraz wschodniej Słowacji z Koszycami, które zajęli Habsburgowie.

Rządy królowej słyną z tolerancji religijnej i sprowadzają się głównie do tłumienia buntów Sasów sympatyzujących z Habsburgami, rozprawami z nieprzychylnymi jej magnatami i walką z Habsburgami o ziemie na Słowacji.

Gdy Izabela umiera w 1559 roku w Alba Iulia, władze przejmuje jej syn, Jan Zygmunt – pierwszy Książe Siedmiogrodu. Nie wywalczyła dla niego całych Węgier, ale to co zostało, to wciąż spory kawałek środkowo-wschodniej Europy.

Można się zastanawiać czy Zygmunt Stary nie popełnił błędu. Czy nie należało się zbratać z Turkami przeciwko Habsburgom, albo zbratać z Habsburgami (chociaż ci niezbyt do tego dążyli) przeciwko Turkom? Zamiast tego wsparliśmy wtedy państwo skazane na pożarcie i w długiej perspektywie politycznej osiągnęliśmy raczej mało. Osobiście optowałbym za włączeniem się do rozbioru Węgier w sojuszu z Imperium Osmańskim, co nie brzmi szlachetnie, ale w polityce, szlachetność to fatalna motywacja…

Z wikipedii, Węgry po rozbiorach:

I oto dochodzę do końca kilometrowej Galerii Franciszka Józefa, gdzie jest drugie, alternatywne wejście do Kopalni.

Nie wspomniałem, że w pewnym momencie zejście z głównej galerii prowadzi do takiego oto widoku. Zdjęcia nie oddają wrażenia olbrzymiej głębi:

Od patrzenia w dół tego szybu (mina Teresa) dostaję miękkich nóg i zaczynam się pocić – organizm ostrzega mnie, że jest cholernie wysoko. Tak jakbym nie wiedział!

Jest tu winda do zjazdu w dół szybu. O Boże! Przeszklona! Nie, to ja dziękuję i idę – tak jak wspomniałem wcześniej – do końca Galerii Franciszka Józefa, aby wracając nią, ponownie zmierzyć się z miną Teresa. Nogi się trzęsą, ale jestem w stanie cyknąć kilka zdjęć.

Na windę nadal nie jestem gotowy, ale na szczęście są tu też klaustrofobiczne (każdy znajdzie coś dla siebie) drewniane schodki , na które się decyduję, bo nie widać z nich tej przepastnej głębi. Przedreptuję 120 metrów w dół i oto jestem na dole.

A na dole można zagrać w biliarda, kręgle, tenisa stołowego. O, i jest również … karuzela:

Widoki do góry też robią wrażenie: wielkie kominy, jęzory soli i stalaktyty:

Z miny Teresa można zjechać kolejną windą (lub przejść schodkami) do sąsiedniej miny z jeziorkiem, jeszcze bardziej kosmicznej:

Tak jak wspomniałem, trudno przekazać atmosferę tego miejsca przy pomocy zdjęć. Ja jestem pod dużym wrażeniem. Dzięki zastosowanemu oświetleniu, przypomina mi to wszystko jakąś fantastyczną scenografię do filmu science fiction.

Można pożyczyć łódkę i popływać wokół wysepki:

Przy powrocie emocje już opanowane i wracam windą:

W windzie zagaduje mnie Rumun, który mieszka w USA, w Iowa City. Mówi, że ma polskiego mechanika w swoim warsztacie samochodowym, z którego jest bardzo zadowolony. No tak, Polak pracujący dla Rumuna… – trochę bije to w polskie wyobrażenia, prawda?. Pyta się czy mi się podoba w kopalni. Jest spectaculos! Potem zamieniamy kilka słów o Stanach. Winda wjeżdża na górę. See you!

Jako Wieliczanina – który z dziesięć razy był na dole lokalnej kopalni soli – nie jest mnie łatwo zadziwić pod ziemią, ale muszę przyznać, że ta „kosmiczna” część kopalni w Turdzie pozostanie mi głęboko w pamięci. Jeśli pójdziecie tam w podkoszulku, wspomnienia będą jeszcze bardziej wyraziste.


CIĄG DALSZY>>>

Ten wpis został opublikowany w kategorii Rumunia i oznaczony tagami , , , , , , , , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

2 odpowiedzi na „2d – Kopalnia Soli w Turdzie (Salina Turda) – Startrek pod ziemią

  1. aa pisze:

    a gdzie się podziały zdjęcia ? Niemal wszystkie zniknęły …

Dodaj komentarz