5c – Gadžin Han – tam, gdzie zerka Oko Sokolovo

Ruszamy dalej na południe, trochę nie wiedząc gdzie szukać noclegu, choć zapada decyzja, że będzie dziś na dziko. Odcinek Zajecar-Nisz jest całkiem przyjemny krajobrazowo. Poniżej jeszcze kilka fotek z tej trasy.

Niestety zatrzymywanie się na zdjęcia zostawia nam mało czasu na znalezienie miejsca na dziki nocleg. Na ślepo, wybieramy na mapie jakąś dolinkę na południe od wspomnianej wyżej drogi. Spróbujemy tam się udać. Na mapie płynie nią potoczek, teren zapewne jest zalesiony i nie powinno być kłopotu ze znalezieniem ustronnego miejsca.

Rzeczywistość okazuje się inna. Dolina jest wąska, zjazdów mało, a jak  jest jakiś , to miejsce nie za bardzo nadaje się na biwak, bo albo jest tam śmietnisko, albo straszne krzaki z gigantyczną liczbą komarów, albo jest błocko, albo miejsce jest odsłonięte na drogę. A czas nagli…

W wiosce Gadžin Han (do dziś nazywam ja Dżyngis Han 🙂 ) skręcam w kiepską drogę naprzeciwko centralnego placu z urzędem gminy(?).

Po 200 metrach docieramy do jakiegoś potoczku z tamą. Niestety bawi tam się młodzież, obok są domy, jakaś baba łazi tuż obok po swoim ogródku… Zawracamy i jedziemy dalej.

Przejeżdżamy tak bezradnie jeszcze kilkanaście kilometrów. Za 45 minut będzie ciemno. Postanawiam wrócić do Dżyngis Hana.

Na placu stoi dosyć interesujący pomnik. Czemu on jest taki pochylony? Idzie komuś przyłożyć? Życie go przygniata? Z podpisu wyniki, że definitywnie NIE jest to Dżyngis Han…:

Młodzieży już nie ma. Rozbijamy się. Makaron z sosem bolognese, herbatka i wkrótce zapada zmrok. Ludzie w pobliskich domach nie wyrażają specjalnego zainteresowania naszym obozem. Może wzięli nas za Romów? 😳

Kobieta w ogródku obok nadal drepta, ale wygląda jakbyśmy ją zupełnie nie interesowali. Jest całkiem sympatycznie i cicho. Potrzebę można załatwić w niedalekich krzakach, a wodę do mycia nabrać z potoku.

Zaraz za namiotem, w wyżej wspomnianym ogródku rosną takie kwiatki, czy może raczej kwiaciory (arbuz? dynia?).

O biwakowaniu w Serbii na dziko wiem niewiele. Przewodniki Pascala i Michelina nie mówią, że jest to zabronione. Na pewnym serbskim forum, jakiś Serb napisał, że nie powinno być problemu.

Zastanawiam się co złego może się zdarzyć:

a) Napadnie nas ktoś?
Wątpliwe. Ludzie w namiocie raczej do bogatych nie należą, więc po co ich napadać?
No chyba, żeby zabrać organy do transplantacji. ❗ (Jakoś zapominam o tym wspomnieć Mojej Lepszej.) No i domostwa obok dają poczucie bezpieczeństwa.

b) Przyjdzie policja i powie, że to wbrew prawu?
To przyjdzie. Ile taki mandat będzie kosztował w Serbii? 200 złotych? 500 złotych? To nie będzie problem.

c) Zaleje nas woda?

Tama koło nas sugeruje, że wiosną i jesienią zdarzają się tu przybory:

(Kiedyś spałem na kempingu w stanie Utah – albo Wyoming może zresztą – położonym w wąskim kanionie. Była tam tablica upamiętniająca kilkanaście osób, które się utopiły, gdy pewnej nocy potok zamienił się w rwącą rzekę. Kiedy ja tam spałem, na bokach kanionu zamocowano już w skale metalowe drabinki, aby można uciec przed żywiołem do góry.)

Dzień dzisiejszy – bogaty we wrażenia mechaniczne, historyczne i wizualne – dobiega końca.
Jeszcze partyjka remika przy świetle latarki i można pójść spać czekając na policjanta lub … złodzieja.

***

Zaciekawił mnie ten człowiek z pomnika.
Ma w sobie coś hipnotycznego.
Przyciągnął moją uwagę na tyle, że zrobiłem zdjęcie pomnika,
ale przyciągnął ją ponownie gdy pisałem ten post.

Teraz od godziny szperam po internecie, próbując coś o nim znaleźć…

Jedyne co udało mi się ustalić:
Nazywał się Dragutin Matic, ale zwany był Oko Sokolovo (Oko Sokoła). Był serbskim zwiadowcą w czasie wojny w latach 1914-1918. A stał się sławny po tym, jak cyknięto mu zdjęcie w czasie jednej z bitew. Jedno z lepszych serbskich zdjęć wojennych:

(ze strony http://www.celebritymemorials.info/?cat=6&paged=4)

Zdjęcie służyło w Serbii jako pewnego rodzaju symbol oddania ojczyźnie. Jest zgarbiony, bo nie chce zginąć od kuli, albo jako zwiadowca, nie chce być dostrzeżonym…

Znalazłem też tekst, który opowiada jakąś historię, wziętą z książki napisanej przez syna Matica, ale brak znajomości serbskiego, nie pozwala mi się w niej rozeznać wystarczająco.

To nieudolne tłumaczenie słownika online poniżej, niczym wyblakły fragment mozaiki, pozwala się trochę domyślić co się wydarzyło:

„nawet nie wiedziałem, że nagranie było udane, fotograf – reporter przeżył, i że jego postać uwiecznił wojnę. Dopiero po pięćdziesięciu latach fotografii – wojownik widzi siebie. Zaskoczony, oniemiały, […] poprzez myśli przeleciał Dni wojenne, towarzysze, głód, urazy … „
 – Tak „- to ja. Rzeczywiście.

Magnetyzm fotografii, został przeniesiony na pomnik tak dobrze, że jakiś Polak, w mojej skromnej osobie, pofatygował się sprawdzić kto i dlaczego…


CIĄG DALSZY>>>

Ten wpis został opublikowany w kategorii Serbia i oznaczony tagami , , , , , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

3 odpowiedzi na „5c – Gadžin Han – tam, gdzie zerka Oko Sokolovo

  1. balkanyrudej pisze:

    Podany przez Ciebie przykład na szukanie noclegu jest mi bardzo dobrze znany: o ta droga/dolinka/polanka/wpisać właściwe, na pewno się nada. Później człowiek jedzie w wybrane miejsce i okazuje się, że wyobrażenie rozmija się z rzeczywistością. Ale dzięki temu człowiek może trafić tam, gdzie normalnie by się nie wybrał.

    Zdjęcie „Oka Sokoła” rzeczywiście ma w sobie magnetyzm i dzięki, że przybliżyłeś jego historię 🙂

Dodaj komentarz