16a – Voskopoje – Arumunii w Albanii

Nie mam pojęcia jak wyjechać z Korczy. Zagadnięty no-English-taksówkarz niemal łamie sobie rękę w łokciu, aby pokazać mi zakręty do Voskopje, które mam wykonać, by trafić na właściwą drogę. Udaje się.

To zaledwie 24 kilometry, ale jakość drogi gwarantuje niemal godzinną jazdę, szczególnie, jeśli trzeba czasem zatrzymać auto, aby cyknąć zdjęcie przez okno. A robi się burzowo, co dobrze wpływa na malowniczość trasy. Albania odpowiada na moje głębokie uczucie, wkładając najpiękniejsze szaty.

Uwaga, uwaga, zdjęcie D z quizu we wstępie do tej wyprawy:

Wypatruję miejsca gdzie można się rozbić namiotem w drodze powrotnej, ale nie jest łatwo. Znajduję może jedno, które wygląda na bezpańskie. Generalnie przy drodze pola i poletka.
I śmieci.

Przy okazji tankuję na lokalnej stacji benzynowej. No, może to bardziej stacyjka. Właściciel jakoś nie może uwierzyć, że chcę do pełna. Nie może też uwierzyć, że mój bak nie ma nakrętki. Oh, well, od wielu lat już jej nie ma… To nie mercedes.

W górze przycupnął cel naszej popołudniowej wycieczki.

Moscopole. Przyjechaliśmy dwie godziny temu, zaparkowaliśmy na głównym skrzyżowaniu wsi, obeszliśmy wszystkie kościoły i wstąpiliśmy do jedynej restauracji. Rozglądam się po knajpie – mogłaby spokojnie znaleźć się na polskiej prowincji.

Napisałem Moscopole, zamiast albańskiego Voskopoje (Voskopoja), bo ta pierwsza nazwa jest po arumuńsku, a to przecież ziemie Arumunów.

Knajpiane wino jest bardzo dobre… W zmęczone ciało wlewa się kilka razy szybciej. Widziane kościoły zlewają się w jeden, co zresztą nie jest złe, bo wszystkie są w jednym stylu: trójnawowe bazyliki o dwuspadowym dachu z zewnętrznym krużgankiem.

Stasiuk: „Któregoś dnia wybraliśmy się z Korczy do Voskopoje. Chcieliśmy zobaczyć to niegdyś największe miasto w europejskiej części otomańskiego imperium z trzydziestoma tysiącami domów wybudowanych tak gęsto, że „koza mogła przejść po dachach z jednego końca miasta na drugi”, […]”

Kelner i barman, jakby zawstydzeni, że nie potrafią po angielsku, razem próbują ustalić co chcemy jeść. Wychodzi, że jest tylko jagnięcina, kurczak, frytki, sałatka. OK, popijając wino będziemy czekać.

Dał się Stasiuk nabrać – widać trafił na te szacunki co mówią o 70 000 mieszkańców Voskopoje, miasta, które handlowało z Wiedniem, Wenecją czy Konstantynopolem. Według ostatnich badań, w okresie największego rozkwitu było tu jednak nie więcej niż 3500 mieszkańców.

Dziś jest to po prostu wioska, z lepiej już gorzej zachowanymi świątyniami, których było tu w XVII wieku dwadzieścia kilka. Kiedyś znajdował się tu nawet szpital i pierwszy na Bałkanach od czasów Bizancjum sierociniec, a także prestiżowa szkoła zwana Nową Akademią. Jako, że greka była wtedy językiem prawosławia, Voskopoje stało się ośrodkiem greckiej kultury i zyskało status Nowych Aten. A skoro po grecku, to może raczej mówmy o Moschopolis?

Przynoszą nowy obrus, sztućce, chleb…

Wieś nie wygląda mi na wiele różniąca się od polskiej wiochy, więc nawet nie robię jej zdjęć. Nie znalazłem tu potwierdzenia Stasiukowego stwierdzenia ”niektóre domy rozsypywały się pod własnym ciężarem i nie był to skutek zaniechania, opuszczenia ani starości, ale właściwości użytego materiału. Wszystko przypominało bardziej geologię niż architekturę.

Wiele domów jest odnowionych, schludnych, z napisami informującymi o kwaterach prywatnych. Voskopoje dziś, to rodzący się powolutku zimowy kurort narciarski i atrakcja turystyczna. Nawet kościoły łatwo odnajdziemy dzięki mapie zainstalowanej w centrum wsi – ślad, że finanse unijne zmieniają Albanię.

A jeśli coś przypomina tu geologię, to zapewne drogi, kiedyś zapewne w miarę płaskie, dziś nie nadają się nie tylko do jazdy furmanką, ale nawet do chodzenia:

Tak, mocnej głowy nie mam, baaaaardzo dobre wino…W rogu leci albańska telenowela. Z każdym łykiem mam wrażenie, że lepiej rozumiem co się w niej dzieje, a bohaterowie stają mi się bliżsi, niemal jak Kasia Cichopek, jak bracia Mroczek. Co z tym jedzeniem? Długo czekamy, czyli powinno być dobre.

Do końca nie wiadomo co położyło kres świetności miasta. Bo o świetności można mówić, skoro oprócz obiektów wspomnianych powyżej, w XVIII wieku działała tutaj druga prasa drukarska na Bałkanach (oprócz tej w Konstantynopolu), a oddziaływanie religijne ośrodka było nie mniejsze niż Ochrydy.W 1769 miasto zostało zrujnowane przez muzułmańskich bandytów, a ostatecznego zniszczenia dokonał Ali Pasza. Według innych źródeł, miasto upadło z powodu zmiany przebiegu szlaków handlowych. Tak czy siak, na upadku Moscopole, skorzystała Korcza, która wyrosła na główne miasto w regionie.

Ogień w 1916 roku zniszczył wszystkie świątynie z wyjątkiem pięciu kościołów, które można zobaczyć dzisiaj (plus ruiny kilku innych). Znajdujące się w nich freski podobno są tak dobre jak te na Górze Athos. Kościoły są co prawda pozamykane, ale jakby się popytać ludzi, to dałoby się znaleźć klucze. Aż takiej determinacji dziś nie mamy, zaczyna też trochę kropić, więc zadowalamy się tym co widać z zewnątrz.

O tej aferze powiadomiłem już nadzór budowlany:

Voskopolis znaczy tyle co miasto pasterzy. Zapewne nasz kelner już nie jest pasterzem, ale być może należy do Arumunów, którzy żyją na terenach Macedonii, Albanii i Grecji w diasporze, co widać z tej wiki- mapy (różowe plamy):

Jak spojrzeć na słowo „Rumun”, to należałoby je skojarzyć z Roma, czyli Rzymem. Etymologicznie, Rumunii to „naród rzymski/Rzymian” (jakkolwiek to może nam dziś brzmieć trochę zabawnie 🙂 ), powstały z tej ludności trackiej, która uległa wpływom rzymskim, a gdy Rzymianie opuścili te tereny, została na Bałkanach i musiała bronić się przed kolejnymi najeźdźcami, albo się z nimi asymilować.

Warto pamiętać, że termin „Rumuni” pojawił się dopiero około XVIII wieku. Wcześniej i jeszcze długo później, sami zainteresowani jak i świat zewnętrzny mówił o Wołochach. Grecy do dziś nazywają swoich Arumunów Vlachoi.

Ciekawe jest pochodzenie słowa „Wołosi”. Germanie używali słowa „walha” w znaczeniu „obcy” i odnosili do ludności rzymskiej oraz Celtów (stąd wzięło się słowo Walijczycy [ang. „Welsh”] – Celtów, których ludy germańskie zastały po przybyciu na Wyspy Brytyjskie. Prasłowianie przejęli słowo “volxъ” od Germanów i przypisali je sobie znanym narodom rzymskim, i tak pojawili się w naszym języku Włosi i Wołosi, czyli ludy rzymskie.

Pojawia się na stole jedzenie. Smaczne i niedrogie – na „rachunku” będzie widniało około 125 zł.

Co do Arumunów, to mówią po arumuńsku, języku wyrosłym na łacinie i podobnym do rumuńskiego. Oprócz teorii mówiącej o tym, że są potomkami Traków, istnieje taka, która traktuje ich jako potomków rzymskich żołnierzy i osadników, oraz grecka wersja, w której, Arumunii to oczywiście Grecy, którzy ulegli rzymskim wpływom.

Jedną z powszechnie możliwych tez jest to, że właśnie tutaj, gdzie dziś mieszkają Arumunii, znajdowała się kolebka wszystkich Wołochów, czyli Rumunów. Na poparcie tej teorii wskazuje się na słowa wspólne w rumuńskim i albańskim. Decembalus i jego Dakowie idą wtedy w odstawkę…

O czym mało kto pewnie wie – a Grecy chcieliby zapomnieć – Arumunii stworzyli na przełomie XII i XIII wieku całkiem spore państwo, Wielką Wołoszczyznę (na mapie oznaczoną na niebiesko jako Wallachian Thessaly.

z wiki:

Silny element rumuński w tym regionie, z pewnością bardzo by urozmaicił i tak skomplikowaną sytuację w regionie. 🙂
I jeszcze niedawno tak się nawet działo.

W 1905, pod jarzmem osmańskim, Turcy uznali Arumunów jako osobny milet (naród). Jedenaście lat później, wspomniana wcześniej Republika Korczy (1916-1920) miała być autonomicznym państwem Arumunów w Epirze. Ostatnią próbę stworzenia tu państwa arumuńskiego podjęto w 1941, gdy z włoską pomocą, w północnej Grecji stworzono Księstwo Pindosu, które upadło razem z końcem II wojny światowej. I to chyba będzie już koniec państwowości arumuńskiej na Bałkanach.

Ludność arumuńska jest dziś zbyt porozrzucana, aby stać zagrożeniem dla krajów, które zamieszkuje. Jest też często tak zasymilowana, że wręcz nie chce dla siebie specjalnych szkół z językiem arumuńskim, aby nie pogarszać swojego statusu (na przykład w Grecji). Arumunów jest tylko około 300 tysięcy, co na pewno nie wystarczy, by język arumuński długo jeszcze przetrwał.

Z wiki: Arumunii w Albanii (na czerwono arumuńskie ośrodki, na żółto ośrodki, w których Arumunii tworzą większość):

Tak, wakacje w rumuńskiej części Albanii – koszmar naszych mam, ciotek i znajomych operujących stereotypowymi wyobrażeniami…

Posiłek skończony. Kieliszek wina suchy. Jakoś tak nie chce mi się zwlec z krzesła, wracać kilka kilometrów na upatrzony biwak, aby rozbić namioty…Pytam się kelnera o możliwość noclegu. Jest, owszem, 2800 leków, czyli jakieś 86 zł. Taaaak, w pewnym przybliżeniu można by rzec, że po 100 gramach alkoholu, bierze w łeb 100 złotych.

Idziemy zobaczyć kwaterę, to jeden z tych domów, gdzie były reklamowane noclegi. Pokój na piętrze z dwoma sporymi łóżkami, kuchnia, łazienka – czysto i schludnie. Zostajemy tu!

Rozpakowani siadamy na balkonie. Przydają się swetry, bo to przecież 1160 m n.p.m.

Pozwalam dzieciom przejść na druga stronę drogi gdzie znajduje się plac zabaw. Grupa arumuńskich nastolatków pali pety i tokuje koło jednej z huśtawek. Sto metrów w lewo knajpa ze stolikiem na zewnątrz, żyje wieczornym życiem. Jakaś starsza para turystów przechadza się po wertepach głównej drogi. Wyciągam dla towarzystwa butelkę wina kupioną w Macedonii.

Powoli zapada zmierzch. Idylla.

„Mamo, babciu, ciociu! Wiem, że martwicie się o nasz pobyt w Albanii, dlatego piszę, aby Was uspokoić. Dzisiaj zatrzymaliśmy się w rumuńskiej części Albanii na noc…”

Przed snem przypomina mi się kościół cmentarny w Voskopoje. To jedyny kościół, gdzie część fresków była odkryta w krużgankach. Natomiast o nieodstępnych freskach wewnątrz świątyni wisiała informacja po angielsku, której ostatnie zdanie brzmiało” „Wszystkie liczne sceny męczeństwa świętych, są zaprezentowane z pokazaniem okrutnych szczegółów tortur, które wykraczają poza wyobraźnię odbiorców.

Miłych snów zatem…

CIĄG DALSZY>>>

Ten wpis został opublikowany w kategorii Albania i oznaczony tagami , , , , , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz